niedziela, 2 lutego 2014

Granica między geniuszem a kiczem...

...jest cienka, stąd wniosek, że Mark Gatiss i Steven Moffat definitywnie weny nie mieli. Rozumiem, że terminy, fani i napięty grafik aktorów. Ale to, co zrobili z sezonem trzecim, wygląda tak, jakby wypili za dużo, usiedli i napisali, bo następnego dnia zaczynały się zdjęcia. Panowie, nie tędy droga! Sherlock był jednym z moich ulubionych seriali kryminalnych, a teraz mi głupio, że namawiałam ludzi, by go oglądali.
Kiedy trzy lata temu po raz pierwszy usłyszałam o tym serialu, byłam wierna wizerunkowi Sherlocka w wersji Roberta Downey Jr. Ale BBC mnie pozytywnie zaskoczyło. Fabuła zgrabnie przerobiona, sceny pełne napięcia, porządna gra aktorska, całość intrygująca tak, że chciałam więcej i czekałam na dalszy ciąg z niecierpliwością. I po dwóch latach otrzymałam ten wyrób nijako podobny.
Pierwszym odcinkiem byłam rozczarowana, drugi przywrócił mi wiarę, ale na trzecim myślałam, że wyrzucę komputer przez okno. Najdłuższe półtorej godziny życia. Długo by wymieniać, co mi się nie podobało, więc ograniczę się do słowa: wszystko. Za dużo Mycrofta, beznadziejna, wydumana historia Mary, zmieniony, nieciekawy Sherlock, krzyczący Watson i rozdzierająca muzyka. To nie na moje nerwy. Jak nie mogłam się doczekać sezonu trzeciego, tak teraz modlę się, żeby nie robili czwartego. Bo tego nie da się oglądać.
Na zakończenie: jeśli oglądaliście poprzednie dwa sezony, albo macie zamiar obejrzeć Sherlocka, to darujcie sobie sezon trzeci. I tak nie wiadomo jak przeżył ten upadek, a lepiej pozostać w błogim nastroju, niż zepsuć sobie humor tą szmirą.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Udało się! Skutecznie mnie zniechęciłaś do obejrzenia trzeciego sezonu. :)

    OdpowiedzUsuń