sobota, 26 kwietnia 2014

80 moich cudów kina: Grand Budapest Hotel

Jeśli ktoś nie wie co zrobić z wolnym czasem, a chciałby obejrzeć w kinie jakiś dobry film, to polecam Grand Budapest Hotel



Młody pisarz (Jude Law) przeżywający kryzys twórczy przyjeżdża do niegdyś ekskluzywnego hotelu Grand Budapest, położonego na malowniczych wzgórzach kraju Żubrówka. Tam poznaje osobiście właściciela tegoż przybytku, pana Zero Moustafę (F. Murray Abraham). A on opowiada mu niesamowitą historię niesamowitego konsjerża - Gustave'a H. (Ralph Fiennes).

Gustave jest perfekcjonistą. Pod jego wodzą wszystko w Grand Budapest Hotel działa idealnie, a nawet lepiej. Jest bardzo szanowany, zarówno wśród obsługi, jak i wśród gości, szczególnie starszych pań. Do tego na każdą okazję ma odpowiednio długi cytat z poezji romantycznej i nieustannie używa perfum L'Air Panache. Pod jego skrzydła trafia młody imigrant, Zero Moustafa (Tony Revolori). Nowy boy hotelowy szybko uczy się sprawnego kierowania hotelem. Między nimi nawiązuje się nić braterskiej przyjaźni, kiedy dochodzi do dramatycznych wydarzeń - starsza przyjaciółka Gustave'a  (w tej roli Tilda Swinton) zostaje zamordowana. To wydarzenie daje początek całej serii zabawnych, ale również niebezpiecznych sytuacji. 
Pan Jopling (Williem Defoe) i syn denatki Dimitri (Adrien Brody)

Jest kilka rzeczy, które mnie zachwyciły w tym filmie. Pierwsza to rewelacyjna obsada. Praktycznie każda postać, pierwszo bądź drugoplanowa, jest grana przez gwiazdę kina. Z wyjątkiem Tony'ego Revolori, który w tego typu produkcji zagrał po raz pierwszy i poszło mu świetnie. Co więcej, chłopak ma dopiero 17 lat i zadatki na genialnego aktora. 
Ralph Fiennes dał popis swoich aktorskich umiejętności, a Williem Defoe w roli cichego pomocnika czarnego charakteru był wprost rewelacyjny, z tym samym, bezwzględnym wyrazem twarzy. Ogólnie, każdy z aktorów był fantastyczny. 

Kolejnym ważnym elementem jest malownicza sceneria i świetne ujęcia kamery. Bajkowy krajobraz, wnętrza hotelu przypominające pałac i urocze miasteczko w tle. To wszystko tworzy przyjemny dla oka obraz, który osładza wszystkie wydarzenia i nadaje im bajkowości.

Reżyser Wes Anderson za swój najnowszy film został nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem na tegorocznym festiwalu w Berlinie. W stu procentach zasłużenie. 

P.S.: Ta historia  powstała na podstawie twórczości austriackiego pisarza Stefana Zweiga, który był popularny głównie w latach 20 i 30 ubiegłego wieku. Wraz z żoną zginął śmiercią samobójczą w 1942. Był to akt protestu przeciw hitleryzmowi (Zweig był Żydem).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz